Dla jednych świat jest falą, dla innych zbiorem punktów.
Jestem właśnie w środku rodzinnej sytuacji kryzysowej, więc bardzo w działaniu, napięciu i stresie.
Ale pamiętam o tym, żeby w całym tym pędzie od punktu a do punktu b wrócić do swojego wewnętrznego domu – gdzie panuje zupełnie inna atmosfera, cokolwiek by się nie działo na zewnątrz.
Mam wyćwiczoną drogę powrotu do stanu bycia, falowego, łączącego z pulsowaniem świata.
Mam to wypielęgnowane, wyhodowane samodzielnie i samodzielnie odnalezione.
I teraz jestem ambasadorką tego stanu. Niosę go w swoim układzie nerwowym, w swojej przestrzeni. Ponieważ uważam, że potrzebujemy, aby istniał, pomimo całego tego szaleństwa, które dzieje się na świecie.
To nie jest relaksacja. To zgoda na to, co jest i płynne przechodzenie z punktu do fali i z fali do punktu. Łączenie tego co zdjęciu z małą częścią poczucia, że jest dobrze. Jest miejsce na wszystko. Może być ciężko i jednocześnie może być dostęp nieograniczonych możliwości regulacji, stabilizacji, poczucia bycia wspieranym, nadziei i odciążenia.
