Zostałam psychotraumatologiem. Gdybym miała wskazać najważaniejszą rzecz…
…jaką dowiedziałam się na studiach to:
Jeśli czegoś nie ma, to nie ma. Może nigdy nie zostało wykształcone w toku rozwoju, np nie było dobrego wzorca poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie. A może było, ale na skutek różnych zdarzeń zostało utracone.
Więc nie ma. Nie wyobrazisz sobie. Nie poczujesz, jeśli tego nie znasz. To przycięte neurony, nie ma drogi.
Ani do bezpieczeństwa, ani radości, ani nadziei, ani dobrych relacji.
Z pustego i Salomon nie naleje.
Każdy jest w jakiś sposób neuronalnie ukształtowany i przycięty. Nie widać tego na pierwszy rzut oka. Nie widać z czym się mierzysz w środku.
Choć starasz się ze wszystkich sił funkcjonować w społeczeństwie jak jednostka nieodstająca od reszty.
Mnóstwo ludzi ma lęki, traumy, zaburzenia osobowości, różne niewidoczne trudności i czasem nieziemski poziom stresu, z którym codziennie stają do walki.
To wyczerpujące.
Trzeba zbudować sobie, kawałek po kawałku, cegiełka po cegiełce, to czego nie ma. Czego potrzebujesz więcej.
Dobudować do rzeczywistości, która jest.
Może masz obciążającą pracę i narazie brak perspektyw na zmianę.
Może od dawna próbujesz „naprawić się” na różnych terapiach.
Dodaj do tego tą jedną rzecz:
Rośnij. W swoim tempie. Jak roślina w stronę słońca. Buduj wytrwale dobre wzorce. Przerośnij samego siebie, przerośnij wszystkie traumy, które Cię spotkały na etapie życia, w którym nie miałeś możliwości, żeby sobie z nimi poradzić.
Jak czegoś nie ma, to nie ma. Samo się nie pojawi. Znajdź to w świecie i weź dla siebie.
Poprzez neuroplastyczność. Poprzez dostrojenie. Poprzez rozpoznanie. I wytrwałość.