Mniej słów. Więcej bycia, czucia, różnymi zmysłami i kanałami doświadczania.
Tego nam wszystkim potrzeba. To rozwojowe. Sprawia, że się rozrastamy, umacniamy.
Słowa są językiem wtórnym, lewopółkulowym.
Stan bycia w ciszy, rozpoznawania świata bez nazywania go słowami jest pierwotny i mamy do niego dostęp w każdej chwili. W każdej przerwie, zatrzymaniu się. W obecności drugiego człowieka. Bez przegadywania, w krótkiej, słodkiej ciszy.
Staram się pokazać ten stan moim klientom. Drogi do niego są różne – poprzez ciało- np biodynamiczny dotyk i poprzez danie przestrzeni umysłowi podczas sesji brainspottingu, kiedy podążamy za nim i jesteśmy świadkami jego wewnętrznych procesów. Pozwalamy mu skanować te swoje wewnętrzne doświadczenia, odczuwanie swojego ciała, przepływ myśli, obrazów.
Efektem jest bycie bardziej przy sobie.
I wtedy można być bardziej z innymi ludźmi. Wyczuwać ich i cieszyć się nową jakością doświadczania świata. Nową umiejętnością, szerszą perspektywą.
To obecność biodynamiczna, zmieniająca się z chwili na chwilę, tak jak wszystko w nas żyje, pulsuje, wibruje i tętni.
Tak samo jak świat wokół nas.
Medytacja się przy tym chowa
to stan bardziej czujny, ale pogodny, pełen spokoju i zrozumienia.

