Podziwiam moich klientów za odwagę, jaką się wykazują, kiedy przychodzą rozwikłać swoje wewnętrzne problemy.
Opcje są dwie – odpoczynek, regeneracja i przeprocesowanie poprzez ciało, na stole do masażu albo brainspotting, czyli bardziej świadomie, bardziej w głowie, emocjonalnie, czasem na żywca patrząc prosto w najtrudniejsze i najboleśniejsze, aż to osiągnięcia ulgi i wzmocnienia się.
Nie wiem czy trzeba mieć gotowość…. Napewno trzeba mieć jakiś problem, rodzaj cierpienia, wyzwanie, coś co uwiera, ogranicza. Bo brainspotting pozwala nam rosnąć, przekraczać siebie. Co nas do tego lepiej zmotywuje, jeśli nie jakaś forma niewygody.
Tak więc widzę w moich klientach odwagę, z jaką stają do tego. Czasem bez gotowości, z małą nadzieją i dużą niepewnością. Bez sił.
I to jest ok. A jeśli mogłabym coś doradzić, aby łatwiej było odważyć się na ten krok… i nie tylko na spotkanie z brainspottingiem, ale też na zmiany w życiu – idź się pobawić. Najlepiej na świeżym powietrzu. Pobiegać z psem, poleżeć na ciepłej od słońca zeszłorocznej trawie. Cokolwiek – byle beztrosko, może nawet trochę poniżej swojego wieku